czwartek, 8 marca 2018

Szczęście a spokój

Spokój to najwyższy poziom szczęścia. Co to właściwie oznacza? W różnych księgarniach, bibliotekach, na filmach zawartych w internecie ostatnio zauważyłam, że jest dużo materiałów gdzie zawarte jest czym jest szczęście i jak do niego dążyć. To prawie stało się gałęzią przemysłu, jak pisano w różnych czasopismach. Istnieją nawet instytuty gdzie manager lub dyrektor generalny, nie nazywa się managerem generalnym lecz managerem szczęścia. Czy to nie szalone? Szczęście staje się towarem, który przynosi to wiele stresu, ponieważ bardzo pragniemy je osiągnąć. Czy do tego ma to wszystko dążyć? Zastanówmy się... Ludzie by osiągnąć szczęście, potrafią dojść nawet do totalnego szaleństwa. Są rozczarowani, gdy się im to nie udaje.  By do czegoś dążyć nie musimy się do tego zmuszać, należy chcieć. Pragniemy być szczęśliwi... Czym jest to szczęście? Jest ono osiągnięciem zamierzonych celów, spełnieniem marzeń?  Jedni są szczęśliwi gdy znajdą odpowiedniego partnera, drudzy będą szczęśliwi gdy dojdą do wieku emerytalnego i będą mogli sobie odpocząć a trzeci by być szczęśliwi potrzebują bogactwa. Zadajmy sobie pytanie czy w ogóle chcemy być szczęśliwi? Zastanawiające prawda? Pragnąc szczęścia musimy wiedzieć czego tak naprawdę pragniemy, co jest w naszym życiu potrzebne aby być szczęśliwym. Jesteśmy organizmem, który intuicyjnie pragnie szczęścia by odczuć spokój. Gdy czujemy się spełnieni w jakiejś dziedzinie życia wtedy czujemy że dana potrzeba została zaspokojona, co powoduje spokój. Ale czy na pewno? Ludzie w pierwszej mierze czują potrzebę materialną: pieniądze, praca, samochód. Ale czy to takie potrzebne? Znam osoby, które mają pieniądze, dom, pracę na wysokich stanowiskach, które nie są szczęśliwi. Więc dalej... O co może chodzić? Nie zwracamy uwagi czego pragnie nasz umysł i dusza. To one stanowią podstawowy filar naszego życia. Zobaczcie... Jeżeli coś nas przytłacza, jakaś sytuacja z przeszłości np. ktoś nas skrzywdził. Wówczas zdarzenie to ciągnie się z nami przez całe życie i ogranicza nasze możliwości: zaburza nam poczucie własnej wartości, jesteśmy nieśmiali, nie ingerujemy w życie społeczne. Stajemy się odludkami, ponieważ boimy się że ktoś ponownie nas skrzywdzi. Jak usunąć tę myśl. Myślę, że ze względu na indywidualność każdego z nas ciężko jest określić metodę rozstania się z przeszłością. Osobiście, jak sami wiecie nie miałam zbyt kolorowej przeszłości. Długo myślałam nad tym jak pozbyć się tego co mnie dręczyło, tych czarnych myśli, bezwładności w trudnych sytuacjach, tej całej bezsilności. Nie powiem.... Pozbycie się tego nie było łatwą sprawą. Postanowiłam uświadomić sobie, że przecież tego co było nie da się zmienić, bo to już było, minęło. Tego przecież nie cofnę. Więc zaczęłam myśleć co zrobić w związku z tym, by było lepiej. Postanowiłam zapisać się na studia... Zrobić coś co może mnie uszczęśliwić i rzeczywiście. Spełniłam potrzebę czułam się szczęśliwa ale co dalej? Czułam niedosyt... Chęć bycia szczęśliwym jest czasem uzależniająca a za razem gdy postawi się zbyt wysokie cele na początek możemy być zaskoczeni i nie spełnieni. Wręcz rozczarowani, że coś się zrobiło co mogło nas uszczęśliwić lecz to nie było to. Postanowiłam dalej szukać, szukać, szukać... Aż w końcu postanowiłam odblokować się na ludzi, zacząć pisać dla innych, spełniałam się. Może to nie jest sukces na skalę globalną, lecz pierwsze kroki malutkie zostały podjęte. Chciałam pomagać ludziom. Motywować ich do działania. W tym momencie czuję spokój duchowy, ponieważ dzięki studiowaniu różnych metod samo-motywacji zauważyłam, że przecież nie jestem zależna od niczego ani od nikogo. Mam przecież wszystko przed sobą. Chcę podróżować - mogę podróżować autostopem, chcę mieszkać w ciepłych krajach - czemu by nie zamieszkać ( dwóch polaków postanowiło pojechać do Tajlandii gdzie otworzyli swój bar - wykazali się nie małą kreatywnością), chcę lepszą pracę - można się zwolnić. Przecież nic nas nie trzyma. Oglądałam materiał o mężczyźnie, który pracował na wysokim stanowisku prawniczym. Obok niego siedziało dwóch panów. Tak się złożyło że usiedli w kolejności od 20 po ok 45 i 50 lat. Wówczas zauważył że takie czeka go życie. Ciągła praca przed biurkiem, w jednej pozycji, robiąc praktycznie to samo. Wiecie co zrobił? Wstał i wyszedł... A cały zapracowany majątek postanowił przeznaczyć na cele charytatywne. Dzięki takiemu kroku nie dość, że uzyskał spokój duchowy, to i jeszcze stał się szczęśliwym człowiekiem. Podróżując bez pieniędzy pomagał innym, ubogim osobom.

Nie mówię żebyście rzucili wszystko i pojechali w nieznane... Nie, w żadnym wypadku. Chodzi o to, że należy patrzeć, czy z sytuacją w jakiej jesteśmy w tej chwili jesteśmy szczęśliwi, czy czujemy wolność ducha, czy pragniemy tego co jest w tym momencie, nie patrząc na przeszłość. Co możemy zmienić by być szczęśliwym. Nie chcę narzucać swoich teorii, pragnę tylko przekazać, że żeby być szczęśliwym nie trzeba kupować sobie drogich rzeczy. Wystarczy dobrze nastawić swoje myślenie. Np. nie podoba Wam się jakaś praca zmięcie ją jest tyle możliwości, albo dziecko się Was nie słucha, poświęćcie mu więcej uwagi być może chce tylko zwrócić na siebie uwagę.

Podsumowując: Aby osiągnąć szczęście, należy uzyskać spokój. Tego wam Kochani życzę, byście zaznali spokoju i spełnienia :)
 

2 komentarze:

  1. "Nie mówię żebyście rzucili wszystko i pojechali w nieznane... " a ja uważam, że czasem trzeba. Masz rację, że ze szczęścia robi się komercjalną papkę dla mózgoubogich tym bardziej, że jest ono spersonalizowane do granic możliwości. Piszesz o spokoju... jestem domatorką, mamą, wydawało by się, że taka "spokojna osoba" -- umieram z nudów gdy znajduję "spokój". Oczywiście, nie o to w tym chodzi, żeby mieć sprawy w sądzie, bombę pod blokiem itp. Ale mam takie wrodzone pragnienie "więcej" w ujęci intelektualnym, głód wiedzy i pozytywnych przeżyć, że doskonale rozumiem pana z opowiadania. Kiedyś myślałam, co by zbudować statek piracki i z kilkom osobami ruszyć w nieznane, a odwiodła mnie od tej myśli jedynie szczegółowa analiza elementów takich jak: żywność, współczesne prawo, kodeks wód eksterytorialnych i takie tam. Poza tym , jak już ci wspominałam wypisałam sobie moje marzenia i zamierzam je spełnić, a najbardziej irytuje mnie jak ktoś mówi mi, że nie mogę być jednocześnie grafikiem, mamą, pisarką, malarką, itp. Są tylko dwie kategorie narzucające mi ograniczenia: 1. to kategoria wiary i Boga w którego wierzę, więc mam powiedzmy "ograniczenia" wynikające z moralności (coś z cyklu nie wolno mi zostawić dziecka za które jestem odpowiedzialna), 2. kwestia moich własnych dążeń. Tylko JA mogę sobie postawić granice do których dojdę. (a jeszcze dodam do pkt 1 -- nie mogę tego dziecka zostawić, tym bardziej jak je tak kocham, ale co mi szkodzi razem z nim podbić świat? :) )

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli chodzi o spokój bardziej chodziło mi o poleżenie na hamaku, poczytanie książki w ciszy i spokoju.

    OdpowiedzUsuń